Monday, September 22, 2014

Nadszedł czas na sporą zmianę w moim życiu! / Podróżowanie poza granicę USA. / Chicago!

Odpowiedzi na komentarze pod poprzednim postem pojawiły się już, więc jak ktoś nie widział, to zapraszam TUTAJ. A odpowiedzi na te nowe będą pojawiać się na bieżąco.

***

Podzielę się z Wami czymś, co spędzało mi sen z powiek przez jakiś czas i jest to ta zmiana, o której wspomniałam w tytule postu. Nie wiem, czy to jest chwalenie się, czy żalenie, czy co... W każdym razie, wiecie już pewnie, że jestem założycielką i prowadzącą fanklub Filipa Bobka, i że siedziałam w tym ponad 5 lat, które będę wspominać BARDZO dobrze. Ostatnie spotkanie w czerwcu, na które zresztą polecieliśmy razem z Nathanem i Alicią (post na ten temat zobaczyć możecie TUTAJ), organizowałam na odległość, co nie było łatwe, ale mega ulgę i radość poczułam, gdy zobaczyłam, że wszystko wyszło tak, jak powinno. Mimo tego, że bardzo lubię tę całą otoczkę związaną z fanklubem, ludzi, to, co się dzieje, wspomnienia i lubię też wyobrażać sobie, co może stać się w przyszłości... To jednak dotarłam do tego momentu, kiedy zaczęłam się męczyć. Męczyło mnie to, że ludzie mieli do mnie pretensje, że nie odpowiadam na wiadomości wystarczająco szybko. Że terminy są za długie i mogłabym zrobić daną rzecz szybciej. Irytowało mnie, że starałam się coś zrobić i nie wychodziło z powodu braku czasu lub np. odległości i różnicy czasowej. Chociażby ta sytuacja, kiedy jedna kobieta miała do mnie pretensje, że nie może porozmawiać ze mną przez telefon, a jak jej powiedziałam, że oczywiście może i podałam mój amerykański numer (polskiego nie używam od początku roku w ogóle), to mi napisała: to jest niedopuszczalne! Doszłam do wniosku, że nadszedł czas, by odsunąć się jeszcze bardziej i oto następuje ta wielka zmiana w moim życiu... Dowiecie się zanim napiszę o tym na stronie, co jest trochę dziwne, no ale co poradzić... Postanowiłam poszukać nowej osoby do prowadzenia fanklubu. Doszłam do wniosku, że ja zrobiłam to, co mogłam i teraz przyszedł czas na kogoś innego i na to, bym ja zaczęła układać swoje życie nie martwiąc się gdzieś tam w głowie wiecznie tym, czy zrobiłam wszystko, czy odpisałam wszystkim, czy może o czymś zapomniałam... Także zamykam ten rozdział swojego życia powoli, ale jednak nie do końca. Ta ostatnia kartka będzie miała lekko zagięty róg, bo jednak chcę wiedzieć, co tam się ciekawego dzieje. I powiem Wam, że poczułam ulgę, że osoby wtajemniczone, z którymi o tym rozmawiałam, rozumieją i popierają moją decyzję. Dobrze jest mieć wsparcie innych! Zwłaszcza Filipa, który jest tutaj głównym zainteresowanym. To na jego odpowiedź czekałam najbardziej i na szczęście nie zawiodłam się!

Alicia spędziła ostatni weekend u jej matki i dzisiaj wróciła. Ona ma BARDZO donośny głos, naprawdę. Jak ona coś mówi, to brzmi, jakby krzyczała. Zwłaszcza wtedy, gdy rozmawia ze swoją babcią, która ma czasem problemy z usłyszeniem, co mówią inni. Także zmierzam do tego, że czasami fajnie jest posiedzieć w całkowitej ciszy i spokoju, ale mimo to czasem mi jednak brakuje tego jej głośnego Agaaaaaaa! ;). A wiecie, co mnie zaskoczyło ostatnio, gdy jej matka przyjechała odebrać ją? Otóż, normalnie ze mną rozmawiała! O jakichś głupotach, ale totalnie bez żadnej spiny ani nic. Stało się to chyba pierwszy raz od samego początku i nie powiem, bardzo mnie to zaskoczyło. Nie to, że pozytywnie czy negatywnie... Raczej powiedziałabym, że neutralnie. Co więcej, Alicia powiedziała mi, że Fang powiedziała dokładnie to: "ja nie mam nic do Agi i w sumie nie wiem, czemu mnie nie lubi". Ja oczywiście w to w ogóle nie wierzę i może Wam się wydawać, że może ona chce być w dobrych stosunkach, bo to w końcu jej córka i w ogóle... Może, nie mówię, że nie. Ale ja zwyczajnie nie jestem w stanie jej ufać i wiem, że się to nie zmieni. Tak czy siak, chciałam się podzielić moim zaskoczeniem :).

W najbliższy weekend lecę sobie do Chicago. WRESZCIE. Nasłuchałam się trochę o pogodzie tam, np. niedawno było ok. 9 stopni, a później nagle 27... Powiem Wam, że nie lubię takich skoków bardzo, bo zawsze źle na mnie działają, a przecież znamy je doskonale z Polski. Tutaj się od tego odzwyczaiłam, bo w Georgii to wiecie... Ostatnio był skok z +40 na +27, więc różnica ogromna, ale jednak nie do końca zła, bo nadal jest bardzo ciepło. Nie uwierzycie jednak, jak Wam powiem, że było mi chłodno w tych 27 stopniach :P. Tak to jest, że człowiek przyzwyczaja się do dobrego dość szybko. No trudno, wezmę coś letniego i jesiennego i tyle.
A! Jakby ktoś chciał mnie przenocować, to chętnie wpadnę ;).

Moje drogie au pair! Mam do Was pytanie, bo w sumie nie mogę znaleźć jednoznacznej odpowiedzi, więc może Wy wiecie, jak to jest. To, co wiem, to fakt, że jeśli au pair przedłuża pobyt na drugi rok, to wczasie owego przedłużenia, może podróżować za granicę USA w niektóre miejsca takie, jak Kanada, Meksyk oraz na wyspy przyległe do USA takie, jak np. Bahamy. Jak to wygląda w sytuacji tego miesiąca, który można przeznaczyć na podróżowanie, gdy nie przedłuża się programu? Na mój rozum wygląda to tak, że za granicę nie można wyjeżdżać w ogóle - nawet do Kanady czy na te wyspy - bo nie ma się już formularza DS2019, więc nie wpuszczą nas do kraju. Mam rację?
Pytam, bo moja znajoma kończy rok w lutym i nie przedłuża, i pytała mnie czy chcę lecieć na Bahamy. Dowiadywała się u dwóch osób z agencji czy jest to możliwe, ale... dostała sprzeczne informacje. Pomyślałam więc, że zapytam, bo może ktoś z Was ma doświadczenie, a ja nie jestem w 100% pewna, czy mam rację.

Co tam jeszcze... Nie wiem w sumie. Mam pomysł na lekką zmianę na blogu, ale potrzebuję zdjęcia, po które muszę pojechać do Atlanty. Chcę to zrobić na dniach. Poza tym, proszę moją siostrę, by wysłała mi pewną małą paczuszkę, a ta się miga wiecznie!

Obejrzałam kilka filmów z tych, które mi polecaliście i pewnie wspomnę o tym w którejś notce. Reszta czeka w kolejce, a jak macie coś jeszcze ciekawego, to chętnie przyjmę propozycje!

Btw, oglądaliście kiedyś Requiem for a dream? Mega na mnie zadziałał ten film, dość mocny był w moim odczuciu. Muzyka tam była genialna i zawsze, jak ją słyszę, to mam ciarki. Wczoraj Nate pokazał mi pewien filmik z podkładem właśnie z owego filmu i tak mi teraz siedzi w głowie i nie chce wyjść. Może to i dobrze, nie wiem. W każdym razie, jakbyście chcieli posłuchać, to wrzucam poniżej :).


To chyba tyle na dzisiaj...
Do następnego!
Aga


PS. Wiecie, że ja tu jestem wszędzie Aga? Wszędzie. Nawet u lekarzy czy w szkole. Normalnie mi to nie przeszkadzało nigdy, ale trochę czuję się tak, jakbym nie miała swojego imienia, bo jest ono za trudne dla Amerykanów i większość nawet nie chce próbować. A jakby ktoś się zastanawiał czy w moim przypadku jest to skrót od Agata lub Agnieszka, to odpowiadam - Agnieszka, oczywiście :).

Thursday, September 18, 2014

Radzenie sobie ze strachem. - Część 3, ost. (Polski / English)

________________________


Jeśli nie widziałeś wcześniejszych postów na ten temat i chcesz je przeczytać najpierw, zapraszam TUTAJ oraz TUTAJ.

Ten post napisany jest głównie przez Nathana, który miał doświadczenie w tym temacie i postanowił się nim podzielić.



                W poprzednim poście przedyskutowaliśmy sposób, w jaki możecie pomóc dziecku, które się czegoś boi. W tym poście znajdziecie technikę, która pomaga dziecku przejść przez prawdopodobnie najbardziej traumatyczne doświadczenia, przez które wszyscy przeszliśmy. Są takie momenty w życiu dziecka, które wymagają od niego oddalić się od jego strefy komfortu takie, jak np. nowa opiekunka, pierwszy dzień z dala od domu, pierwszy dzień w przedszkolu lub szkole, lub po prostu separacja od zaufanych dorosłych. Chociaż powszechnie uważa się, że w doświadczenia te muszą angażować się również łzy, może zarówno dziecka, jak i opiekuna, znalazłem książkę, która mówi, że doświadczenia te mają pozytywny wpływ tak dla dziecka, jak i dla jego przywiązania do opiekuna.

                Kiedy Alicia miała 11 miesięcy, zapisałem ją do przedszkola. Byliśmy tam razem przed jej pierwszym dniem, ale nie była przygotowana na jej pierwszą separację od jej ojca i pozostanie z nieznajomymi ludźmi. Jej opiekunka miała ponad 40 lat doświadczenia z dziećmi i razem z innymi pracownikami przekonywali mnie, że pozostawanie dłużej niż kilka minut tylko pogorszy całą sytuację i sprawi, że będzie to trudniejsze dla Alicii. Czułem walkę z samym sobą, ale zdecydowałem zaufać ich doświadczeniu. Pomyślałem, że przeszli oni przez ten proces z setkami dzieci, więc pewnie doskonale wiedzą, co robić. Jak można zgadnąć, Alicia płakała, kiedy odchodziłem, pomimo starań pracowników do rozproszenia jej. Kilka następnych razów przeszliśmy przez to samo. Zacząłem tracić zaufanie do opiekunki. Jej metoda w ogóle nie wydawała się efektowna w ochronie Alicii przed poczuciem zdrady, opuszczenia i przerażenia. Nie chciałem poświęcać więzi zaufania pomiędzy Alicią i mną, ale nie znałem żadnego innego rozwiązania.

                Minęło kilka miesięcy, jak odkryłem inną drogę radzenia sobie z sytuacjami, które angażowały przerażenie i łzy. Problem z "normalną" metodą użytą w jej przedszkoly jest dokładnie taki, jak napisałem, porzucenie i zdradzenie dziecka. Ono wie doskonale, co się dzieje, ale eksperci i profesjonaliści ignorują rzeczywistość lub minimalizują ją. Niektórzy myślą nawet, że doświadczenie tego jest dobre dla dziecka.

                Jak można umożliwić Twojemu dziecku odseparować się od ciebie:
                Po pierwsze, porozmawiaj z dzieckiem wcześniej i powiedz, używając jak najwięcej szczegółów, co może się stać, co przewidujesz, kiedy dojedziecie na miejsce, kiedy odejdziesz i zanim wrócisz. Niech wiedzą, że w żadnym wypadku nie odejdziesz, póki nie powiedzą, że jest OK, by iść (wiem, że to brzmi ryzykownie, ale czytajcie dalej). Wyjaśnij konsekwencje, jakim stawiasz czoła, jeśli nie możesz zostawić dziecka z nikim innym. Zrób to używając jak najszczerzej, ale używając argumentów tak, żeby dziecko zrozumiało. Jeśli dziecko zaproponuje swoje rozwiązania, jak np. zamieszkanie w kartonowym pudełku lub wstąpienie do cyrku, możesz powiedzieć: "więc myślisz, że powinienem/powinnam zrezygnować z pracy i wtedy zostaniemy razem. Ale kiedy my bylibyśmy razem, bez pieniędzy nie mielibyśmy nic do jedzenia, ani miejsca do spania!" To może brzmieć żmudnie, ale to wszystko, co trzeba zrobić, by wyjaśnić coś z trzyletnim dzieckiem, jako z równym sobie. To są ważne pytania, które po prostu wymagają szczerej odpowiedzi. Po przyznaniu, że pozostanie z inną opiekunką jest co najmniej najgorszą opcją, dziecko może zacząć rozważać, jak najlepiej poradzić sobie ze zmianą. Twoje dziecko będzie miało wiele rzeczy, które sprawią, że będzie niespokojne przy przyzwyczajaniu się do nowej sytuacji. Poprzez usunięcie strachu przed odrzuceniem, pozwalasz swojemu dziecku na skupienie się na badaniu wiarygodności nowego otoczenia.

                Po drugie, przyjedź wcześniej lub tak zorganizuj czas w pracy, żebyś nie musiał/a stawiać czoła konsekwencjom spowodowanym przez spóźnienie. Kiedy przybędziesz na miejsce, słuchaj wszystkiego, co dziecko mówi i zwracaj szczególną uwagę na to, jak ono się czuje w czasie, gdy opowiada o tym, czego doświadcza. Powtarzaj wszystko, co widzisz wtedy, gdy się to dzieje w taki sposób, jak np. komentatorzy robią w czasie meczu. Jeśli dziecko wygląda na zdenerwowane, możesz powiedzieć: "widzę, że idziesz wolno i twoje oczy są szeroko otwarte". Możesz dodać: "widzę, że jesteś zainteresowany (lub patrzysz na) tą kobietą w biurze". Pamiętaj, że musisz być przygotowanym na powtarzanie nawet tych negatywnych rzeczy, jak strach, złość czy krytycyzm. Możesz usłyszeć coś, jak: "nie lubię tej nauczycielki, ona jest głupia!" lub "wszystkie dzieci mnie nienawidzą!" Będziesz musieć chcieć powtórzyć te zdania, nie oceniając dziecka w ogóle nawet przed tym "głupim" nauczycielem czy dziećmi, które Twojego dziecka "nienawidzą". Na przykład, "myślisz, że twoja nauczycielka jest głupia" albo "jesteś pewny, że wszystkie dzieci cię nienawidzą!" Brak powtarzania tych rzeczy pokaże dziecku, że nie jesteś całkowicie po jego stronie. W tym momencie, bardziej niż kiedykolwiek, dziecko musi wiedzieć, że nie wstydzisz się być jego zaufanym adwokatem.

                Kiedy pójdziesz do klasy i spotkasz nowego opiekuna Twojego dziecka, kontynuuj obserwację i nie przerywaj narracji zachowania i doświadczeń Twojego dziecka. Jeśli jest ono przerażone, zauważ to i zakomunikuj, że widzisz. Jeśli jest podekscytowane czymś, zrób to samo. Jeśli dziecko stawia czoła nowemu środowisku, powtórz Waszą umowę z rana. Powiedz, że nie wyjdziesz, dopóki i tylko wtedy, gdy dziecko czuje się komfortowo i powie, że jest to dla niego okej, jeśli teraz wyjdziesz. Powiedz, jaki jest Twój problem: stresujesz się tym, że spóźnisz się do pracy i będziesz miał problemy. Współczucie Twojego dziecka dla Ciebie i Twojego problemu to coś, co motywuje go to podjęcia ryzyka i konfrontacji nowego otoczenia. Oczywiście, im lepszy związek z dzieckiem i im wiarygodniejszy jest Twój problem, tym bardziej efektowna będzie ta moeta. Daj dziecku kilka kolejnych minut, dalej mówiąc o tym, co obserwujesz, a jeśli ono dalej się waha, powtórz swój problem. To powinien być ten sam sposób za każdym razem, ale naturalnie z coraz większym zaangażowaniem. W niektórych sytuacjach może to zająć ciut kilka konfrontacji tego typu, zanim będzie można przedstawiać swój problem z większą pasją (ale nie złością czy strachem), by dziecko zaczęło być empatyczne w Twoim kierunku.

                Ufam, że jeśli użyjesz tej metody, odsuwając na bok wszelkie próby wymuszenia, uśmiechniesz się ze łzami miłości i dumy, jak ja, gdy moja córka odwróciła się do mnie w czasie trwania takiej właśnie sytuacji i powiedziała: "tato, możesz już iść".

Do napisania za miesiąc! Dwa tygodnie to jednak nie jest wystarczająco dużo czasu - przeceniłam nasze możliwości.
Nathan & Aga

PS. Najprawdopodobniej większość opiekunów będzie uważało Cię za kogoś niespełna rozumu. Mogą pojawić się pogardliwe spojrzenia lub nawet groźby, które ja dostałem w takiej sytuacji. Czasami dziecko będzie testować nowe otoczenie i odrzuci je, uważając, że nie jest godne zaufania. Jeśli po ostrożnym przyglądaniu się, dziecko odrzuci opiekuna, tam prawdopodobnie jest dobry powód, by to zrobić - poszukaj wtedy gdzie indziej.

Dealing with fears. - Part 3, the last one. (English / Polski)

_______________________

If you haven't seen two previous post about this topic and you want to check them out at first, go HERE and HERE.

This post is written mostly by Nathan who has an experience in this subject that he wanted to share.



                In the previous post we discussed a way in which you can help children with fears. In this post you will find a technique for helping children through what were likely some of the most traumatic experiences we've all endured. There are moments in a child's life that require them to venture out beyond their comfort zone, such as a new baby sitter, first day away from home, a new day care or school, or any separation from the trusted adults in their life. While it is commonly believed that these experiences must involve tears, perhaps for both caregiver and child, I have found a novel approach that makes it a positive growth experience both for the child and their attachment to the caregiver.

                When Alicia was 11 months old I enrolled her in a day care facility. We had visited the facility together prior to her first day but she was not prepared for her first separation from her father to be with unfamiliar people. Her caregiver had over 40 years of experience in childcare and together with some of the other staff assured me that by staying longer than a few moments I would only make the transition more difficult for Alicia. I felt very conflicted about this but decided to trust their experience. I thought that they had gone through this process with hundreds of children, so surely they had perfected this. As you can probably guess, Alicia cried as I walked out in spite of the attempts of the staff to distract and re-assure her. The next several times I dropped her off we went through the same process. I began to lose my trust in her caregiver. Her method didn't seem very effective at all in preventing Alicia from feeling betrayed, abandoned, and terrified. I didn't want to sacrifice the bond of trust between Alicia and me but I knew of no other solution.

                It wasn't until months later that I discovered a way of dealing with these situations that avoided the terror and the tears entirely. The problem with the "normal" method used by her daycare is that it is exactly as I described, abandoning and betraying your child. The child knows exactly what is happening but experts and professionals ignore the reality of it or minimize it. Some even think that it is good for a child to experience this.

                Here's how you can empower your child to separate from you:
                First, talk to your child beforehand and tell them in as much detail as possible what you expect will happen when you arrive and after you are gone and until you will be reunited. Let them know that under no circumstances will you leave until they have given you the OK (I know this part sounds risky, but hang on.) Explain the consequences you face if you cannot leave her with another caregiver. Do so honestly but in terms he or she can understand. If he or she suggests other solutions like living in a cardboard box or joining the circus, you might say, "So you think that I should quit my job so we can stay together. While we would be able to stay together, without a job we wouldn't have food to eat or a place to sleep!" This may sound tedious, but this is what it takes to talk something through with a three-year-old as an equal. They are all valid questions that simply need a trustworthy answer. Once resigned to the fact that being with another caregiver is the least worst option, they can begin to consider how they can best cope with the change. Your child will have a lot of things to be anxious about while adapting to the new situation. By removing the fear of abandonment you allow the child to focus on testing the trustworthiness of their new environment.

                Second, arrive early or arrange your work schedule such that you won't suffer any consequences if you are an hour late or so. When you arrive at the daycare center, listen to every thing the child says and pay special attention to how he or she is feeling as she processes her experience. Repeat everything you observe back to your child as it happens, somewhat like narrating a sporting event. If your child looks anxious, you might say "I see that you are walking slowly and your eyes are open wide." You might observe, "I see you are interested in (or looking at) that woman in the office." Remember that you must be prepared to repeat even negative sentiments like fear, anger, or criticisms. You may hear things like, "I don't like this teacher, she's stupid!" Or perhaps, "The kids here all hate me!" And you will need to be willing and able to repeat these sentiments in a non-judgmental way, even in front of the "stupid" teacher or the "hateful" kids. For example, "You think the teacher is stupid!" or, "You're sure that all of the kids here hate you!" Failure to repeat these sentiments will demonstrate to the child that you are not completely on their side. At this time, more than ever, they need to know that you will not shrink from being their trusted advocate.

                When you come to their class room and meet your child's new caregiver, continue to observe and narrate your child's experience as her attention shifts around the new environment. If she is scared, observe and report it. If she is excited by something, report your observation. If she isn't confronting her environment, repeat your agreement from the morning. Say that you will not leave until and unless she feels comfortable giving you the OK and then confront her with your own problem: You're afraid that you'll be late for work and the resulting consequences. Your child's sympathy for you and your problem is what motivates them to take risks in confronting their new environment. Naturally, the better your relationship and the more believable your problem is, the more effective will be this method. Give her a some more minutes narrating her progress and, if she is still hesitating, re-confront with your problem. It should be the same thing each time you confront but naturally with more and more passion. For some, it may take several confrontations before you can summon the passion (Not anger, fear!) to be truly sympathetic in the eyes of your child.

                I trust that if you use this method, putting aside all attempts to force the matter, you will smile with tears of love and pride as I did when my daughter turned to me during just such an episode and said, "Daddy, you can go now."

Talk to you in a month! Two weeks were not enough time for us.
Nathan & Aga

                P.S. You will likely be seen by most childcare workers as a mental patient. You may receive contemptuous stares or even threats as I did in one situation. Sometimes the child will test the environment and reject it as untrustworthy. If after careful attempts they reject a caregiver, there is probably a very good reason for doing so--look elsewhere.

Sunday, September 14, 2014

Panama City Beach... DELFINY!!!!!! :D / Believe it or not! / Let's be cops

Witajcie!

Jak już wspominałam, zeszły weekend spędziliśmy w Panama City Beach. Trzeba koszystać z lata i objechać wszystkie okoliczne ciekawe plaże! Dzisiejsza notka zawierać będzie wiele zdjęć.

Tym razem zacznę od samego końca, czyli od spotkania z delfinami! Właściwie to z jednym delfinem, który był dziewczynką :). Istne szaleństwo! Na pewno niektórzy z Was już wiedzą, że to było coś, co BARDZO chciałam zrobić i w końcu się udało. Mega uczucie, strasznie fajnie spędziliśmy ten czas. Nie długi, ale mega wartościowy dla mnie, a i Nathanowi się podobało. Naprawdę super! Podotykać takiego delfinka, popatrzeć na niego tak z bliska... Niesamowite! Bardzo, bardzo fajnie! Ahh, muszę to powtórzyć! (Tak, użyłam miliona wykrzykników, ale musiałam wyrazić swoje emocje.)

Całe wydarzenie miało miejsce w Gulf World. Zbierają grupę pięciu osób i całe spotkanie z delfinem trwa 25 minut, co oznacza po 5 minut dla jednej osoby, ale wszyscy są razem przez cały czas. Pamiętam, że można było wykupić jakiś inny pakiet, że jest się samemu, dłużej i w ogóle, ale nie interesowałam się tym. W razie jakbyście byli ciekawi, to info jest na pewno na stronie internetowej. Najpierw zebraliśmy się w jednym pomieszczeniu i trenerka opowiadała trochę o delfinach, a później poszliśmy już na basen.
Jeśli ktoś nie pamięta, to przypominam - delfiny to ssaki, nie ryby ;)!

Jeszcze tylko dodam, że trenerka podeszła do nas i powiedziała: "więc, to ty jesteś Agnieszka, tak? Aga!". Ja tak na nią spojrzałam ze zdziwieniem i powiedziałam, że ona jest pierwszą osobą w Stanach, która bez żadnych prób wcześniej wypowiedziała moje imię całkiem poprawnie. Zaśmiała się i odpowiedziała, że w liceum miała dobrą koleżankę o tym właśnie imieniu.
(W ogóle pogadam trochę o moim imieniu w którymś z następnych postów, bo to dość obszerny temat.)











Ciekawostka: nigdy w życiu nie dodawałam tylu zdjęć w kostiumie kąpielowym do internetu. No ale cóż, tym razem nie da się inaczej ;). 








Niesamowicie wyluzowany lew morski :D.

A teraz wracając do początku...

Wyruszyliśmy w piątek popołudniu i wróciliśmy w niedzielę późnym wieczorem. Cała droga tam zajmuje niecałe pięć godzin autem, więc całkiem spoko. Jest to bardzo blisko Destin, gdzie byliśmy wcześniej (KLIK).


Cieszę się, że pojechaliśmy tam teraz, bo to już po sezonie wakacyjnym, więc nie było tłumów ani nic i było całkiem spokojnie. Mówiąc szczerze, bardziej podobało mi się w Destin, ale Panama City też jest spoko. Milion różnych kurortów tuż przy samej plaży (fajnie jest mieć pokój z widokiem na ocean z szóstego piętra!), mnóstwo małych sklepików z pamiątkami i to centrum handlowe wyglądające jak makieta... Wszystko kolorowe, w tym samym stylu, czyste. Mówiąc centrum handlowe nie chodzi mi o takie Złote Tarasy czy Arkadię, ale o takie centrum na zewnątrz, gdzie chodzicie sobie między różnymi sklepami.

Poszliśmy sobie też na spacer po molo, na końcu którego było mnóstwo rybaków. Przed wejściem na molo był cennik - jeśli ktoś chce łowić ryby, to płaci $6 za wejście. Oni generalnie łowili te ryby i puszczali je z powrotem do wody. Ja wiem, że każdy ma swoje hobby i dla niektórych jest to relaksujące i w ogóle, ale ja umarłabym z nudów. Nie widzę w tym nic ciekawego, a tylko ryby się męczą.

Bardzo się chmurzyło wtedy, co zobaczyć możecie na fotkach poniżej, i trochę pogrzmiało, ale nie padało w ogóle. Było bardzo, BARDZO gorąco przez cały czas i opaliłam się jeszcze bardziej.

Skorzystaliśmy też z motorówk wodnej raz jeszcze, ale tym razem i ja trochę poprowadziłam, co oczywiście podobało mi się. Raz prawie spadłam, bo Nathan zrobił mega ostry zakręt, a przyznam, że trochę obawiałam się, że wpadnę w meduzy ;). Utrzymałam się więc, co wymagało nadludzkiej siły i przybywa ona tylko wtedy, gdy wiem, że za moment może stać się coś, czego nie chcę. 

Zawitaliśmy też do kina i obejrzeliśmy "Let's be cops". Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam komedię, która tak mnie rozbawiła! Oboje się uśmialiśmy, więc jak coś, to polecam na rozluźnienie, gdybyście mieli ochotę :).
Jeden z trailerów, które puszczali przed filmem, był zapowiedzią "Dumb and Dumber To"! Nie mogę się doczekać tego filmu.
















Już w drodze powrotnej do Atlanty, zobaczyliśmy przypadkiem pewien ciekawy budynek. Ciekawy, bo do góry nogami. Nie za bardzo wiedzieliśmy, co to jest, więc postanowiliśmy podjechać bliżej i obczaić. Okazało się, że było to muzeum o nazwie WonderWorks (KLIK), czyli coś w stylu parku rozrywki, ale w środku. Po drugiej stronie ulicy było równie ciekawe miejsce, bo tym razem w kształcie ogromnego statku, który to był muzeum Ripley's Believe It or Not (KLIK). Do tego właśnie miejsca postanowiliśmy wejść i zobaczyć, o co tam właściwie chodzi. Poniżej trochę zdjęć, żebyście wiedzieli, co ciekawego widzieliśmy.

WonderWorks

Sprzęt do zabijania wampirów! Ciekawa sprawa.


Mur Berliński



Musiałam sobie zrobić zdjęcie z tym panem! Najwyższy odnotowany człowiek świata. 
Nazywał się Robert Wadlow, był Amerykaninem i zmarł w roku 1940 w wieku 22 lat, 
mierząc 2,72m i ważąc 222kg. 


"Najbardziej niezwykła kobieta na świecie". Prawie 100% jej ciała pokryte jest
tatuażami, z czego wiele z nich zrobiła sobie sama! Ja bardzo lubię piercing, ale...
...bez przesady ;).


Największe damskie buty na świecie - rozmiar 28. Dla porównania, ja tutaj noszę 10,5-11,
co daje europejskie 41-42. 









Ten tunel był taki super! Ściany były, jak widzicie, okrągłe, więc mostek przebiegał przez środek. Ta okrągła ściana miała milion światełek i kręciła się w jedną stronę w bardzo szybkim tempie. Przechodząc mostkiem miało się wrażenie, jakby i most się kręcił! Bez kitu, miałam wrażenie, że się przewrócę i popchnęło mnie aż do barierki. Na zdjęciu po prawej stronie widzicie Nathana, próbującego przejść na drugą stronę. Jak widzicie, nie było łatwo ;).

Przyznaję bez bicia - notkę tę dodałam głównie dlatego, że chciałam się pochwalić zdjęciami z delfinami haha Ja taka bez makijażu wszędzie, z jakąś dziwną fryzurą, więc zobaczyliście moją prawdziwą twarz ;). W dodatku z takim uśmiechem na niej! 
Super było. Polecam to miasto :).

Do następnego,
Aga


PS. Wiem, że nawalam z tymi postami, które miały być w czwartki. Sama jestem na siebie zła, ale chyba przeceniłam nasze możliwości. Miałam nadzieję, że będzie się udawać co dwa tygodnie, ale jest ciężko, więc wydłużę czas na co miesiąc.
PS2. Dwa kolejne punkty z mojej "to-do list" zostały odhaczone! Pływanie z delfinami oraz spacer nad oceanem nocą :).